niedziela, 28 września 2014

Prolog.

Rano obudziło mnie niezwykle jasne światło, wpadające przez moje okna i oświetlające każdy kąt mojego pokoju. Zdenerwowana poranną pobudką wstałam z łóżka i zsunęłam rolety. Następnie zwróciłam się w stronę ciemnej szafy. Podeszłam do niej niepewnym krokiem, zatrzymując się pół metra przed nią. Spoglądałam na swoje odbicie. Wielkie powieszone lustro obrazowało mnie całą. Dosłownie od stóp do głów. Moja fryzura nie wyglądała najlepiej. Byłam rozczochrana, jedna wielka szopa, do tego wory pod oczami i do tego "pognieciona" twarz... Mimo, iż wyglądałam naprawdę okropnie, nie przeraziłam się. Było to normalne po (nie)przespanej nocy. Nie występowałam przecież w reklamie, czy filmie, nie kładłam się "na chwilę" odpowiednio umalowana i uczesana, przy tym udając, że tak naprawdę w łóżku spędziłam całą noc. Byłam zwyczajną 16-letnią dziewczyną. No dobra, może nie zwyczajną. Nikt ludzki, czyli rzec można człowiek, nie posiadałby nadprzyrodzonych mocy. Gdybym tylko chciała, mogłabym zmienić warunki pogodowe, przestawić daty, czas... Wszystko za sprawą magii. Ale po co? Dlaczego miałabym bawić się życiem w dosłowny sposób, kiedy mam ważniejsze sprawy? Kiedy muszę wypełnić wyznaczone mi zadanie, które tak naprawdę powierzono mi z dniem moich narodzin? Szczerze? Co raz częściej zdarza mi się przeklinać ten dzień. Chociaż to nie moja wina. Gdybym urodziła się na Ziemi, nie na Venixie, w zwyczajnej rodzinie bez królewskich korzeni zapewne teraz uczęszczałabym do normalnej szkoły, być może miała chłopaka... Nie brałabym prywatnych lekcji, coś na wzór indywidualnego nauczania. Na moje szczęście nikt mnie tu nie zna, nauczyciele nie pytają, dlaczego tak mnie uczą, a nie inaczej. Nikt nie zagłębia się w moją historię, moje życie. I chociaż powinnam się z tego cieszyć, cierpię.