sobota, 7 marca 2015

Zachęcam do zarejestrowania się na wattpad.com

Jest to strona, na której znajdują się opowiadania.

Mają również własną aplikację na telefon.

Wyprzedzając wasze pytanie o kolejny rozdział, odpowiem krótko - wkrótce. Nie wiem kiedy. Staram się ułożyć sobie grafik, ponieważ pracuję na blogu IMAA, Sekretu i na wattpadzie.

Pracuję tam nad 2 opowiadaniami, które piszę bardzo szybko... :D

Gotta be you

oraz

Biology teacher

 http://www.wattpad.com/user/SilShine

wyżej macie mój profil na wattpadzie.

Zachęcam do czytania moich opowiadań z udziałem Harry'ego Stylesa. Oba opowiadania są dla mnie zmierzeniem się z tematami, o których nigdy nie pisałam, a pojawią się zarówno w rozdziale Sekretu i IMAA.

Jeżeli założycie konto na wattpadzie, to podajcie nazwy w komentarzach. Żebym wiedziała, jak się nazywacie. Jeżeli chcecie możecie mieć tam konto ze względu na pisanie swoich opowiadań lub czytania czyiś.


Pozdrawiam!

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 7

Naprawa portalu przez specjalne służby trwała już kilka dni. W tym czasie Donatello wraz z Leonardem codziennie przechadzali się do pracowników, z zapytaniem, czy "portal ma się lepiej" lub, czy jest potrzebna pomoc. To co usłyszeli, trochę ich zmartwiło. Ze złą wiadomością wrócili do kanałów.

~*~

Siria z niecierpliwością czekała na powrót żółwi. Miała nadzieję, że szybko wróci do swojego świata.
Gdy zieloni zjawili się w domu dziewczyna już w progu "zaatakowała" ich swoim spojrzeniem i poczęła wypytywać o szczegóły. Ze smutkiem na twarzy odparli jej, że nic z tego.

Siria zbladła. Nie tak wyobrażała sobie podróż do innego świata/wymiaru. Miała tu spędzić co najwyżej tydzień. Bynajmniej taki plan układała sobie w głowie.

Nagle ze swojego pokoju przeznaczonego do medytacji wyłonił się Splinter.

- Coś nie tak? - spytał ze spokojem, podpierając się laską.

- Tak Sensei. Mamy problem. Portal wciąż w naprawie i nie zapowiada się na szybki powrót do domu. - westchnął Donatello.

- Mistrzu, co z Sirią? - zapytał Leo.

- Zatrzyma się u nas na dłużej. Trzeba będzie przygotować jej osobny pokój.

- Ona może spać ze mną. - wtrącił się Mikey.

Wszyscy spojrzeli na niebieskookiego.

- Mówisz poważnie? Frajer. - odezwał się Raph.

- No co? Kto mi zabroni?

- A nie uważasz, że Siria powinna mieć trochę prywatności?

- Nawet jej nie znamy.

- I co z tego.

- Spokój! Jeden z was musi ustąpić pokój. Który?

Żółwie zamilkły. Żaden nie chciał podzielić się pokojem z kimkolwiek, a co dopiero go oddać!

- W takim razie Leonardo. - rzekł Splinter i zawrócił do swojego pokoju medytacji.

Żółw z niebieską bandaną zaniemówił. Musiał jednak wysłuchać ojca. Uśmiechnął się lekko do dziewczyny i zaprowadził ją na górę. Następnie wskazał jej pomieszczenie, które przez pewien czas posłuży jej.

Pokój nie należał do największych. Drzwi były umieszczone bardziej po prawej stronie pokoju. Zaraz obok, również po prawej stronie znajdował się brązowy fotel, a przy nim stał podłużny stolik do kawy. Niedaleko stało łóżko, ponoć jednoosobowe, ale jakby się uprzeć, to dwie osoby niemal średnich rozmiarów by się zmieściły. Zaraz nad nim wisiał wielki obraz na szerokość łóżka. Przedstawiał on zdjęcie rodzinne Leonarda, jego braci i Splintera.
Z pokoju wychodziło jedno okno, co bardzo zdziwiło dziewczynę. Był ono umieszczone prawie obok łóżka, po jego lewej stronie, patrząc od strony wejścia do pomieszczenia. Owym oknem okazała się oszklona dziura, przez którą w oddali za dnia przedzierało się światło, a nocą zapadała ciemność. W lewym kącie stało biurko z komputerem - starym dość urządzeniem, widać nie najnowszym. Trochę nawet zakurzonym. Dodatkowo nad biurkiem wisiała tablica korkowa. Była jednak pusta.
Z boku stał drewniany regał z książkami. Wszystkie okładki mówiły tylko o ninjutsu. Przypadek? Natomiast w lewym dolnym kącie stała dwuosobowa kanapa z obok stojącą lampą. Owa kanapa była już naprawdę stara, zniszczona. Materiał okrywający siedzenie był i przetarty i porwany w kilku miejscach. Aż niemiło było patrzeć. Całe pomieszczenie zaś oświetlał stary żyrandol - tzw. "żeby tylko był i robił, co ma robić".
Na samym końcu Siria przyjrzała się uważnie ścianom i podłodze. Ściany były pomalowane kolorem coś na styl morskiego piasku (ni ciemne, ni jasne), podłoga zaś była z ciemnego drewna, koloru dębu.

(będę skromna: świetna jestem, co nie?) :D <żart!>

Kiedy dziewczyna stanęła na środku pokoju nie mogła uwierzyć, że tutaj zamieszka.

- Nie najlepsze warunki, ale da się żyć. - żółw był wyraźnie skrępowany.

Siria odwróciła się w jego stronę i rzekła:

- Przynajmniej mam gdzie mieszkać. Dziękuję za udostępnienie pokoju. - uśmiechnęła się nieśmiało.

Leonardo dał jej jeszcze kilka wskazówek dotyczących pomieszczenia. Zwrócił również uwagę na to, by póki co starała się nie dotykać jego rzeczy. Dziewczyna zrozumiała intencje żółwia - ten jej przecież nie znał.
Po wszystkim opuścił pokój.

~*~

Leo udał się do Mistrze Splintera. Mieli dzisiaj odbyć trening, który przesunięty został o parę godzin, ze względu na poranna przechadzkę.

- Dzisiaj poćwiczymy równowagę.

Splinter skierował się do stojących wysokich bali, o średnicy zaledwie kilku centymetrów!

- Co mam zrobić Sensei?

- Wejdź na nie i utrzymaj równowagę. Musisz zaliczyć to stając m.in na jednej nodze i jednej ręce. Równowaga u ninji jest bardzo ważna.

Leo przełknął ślinę. Nie bał się nie zdania tego testu, ale tego, że będzie musiał ponownie uporać się z lękiem sprzed lat - lękiem wysokości. Bale były nie tylko dość wąskie, ale i długie. Najwyższe sięgały nawet 10 metrów. Z przerażania nie mógł zrobić nawet kroku. Nogi odmawiały mu w tym kierunku posłuszeństwa.

- Coś nie tak Leonardo? - spytał troskliwie.

- Wszystko w porządku. - skłamał, po czym wskoczył na pierwszą metrową bale.

- Teraz wyżej! - krzyknął Splinter.

Leonardo posłusznie wykonał ruch. Był już na wyższej bali. Potem przeskakiwał na kolejne jeszcze wyższe.

Kiedy był już na 6 metrowej, spojrzał w dół po raz pierwszy i...

- AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!

- Leo! - krzyknął jeden z braci i natychmiast podbiegł do leżącego Leonarda.


_____________
Nowy rozdział za 2 dni!

PS: Niedługo kolejne zmiany na blogu: zmieni się nagłówek (robiony na zamówienie), dodam kolejne utwory do soundtrack'u, a w rozdziałach będzie już co raz ciekawiej.

PS2: Blog na IMAA zawieszony do odwołania, ze względu na brak weny. Teraz wena trzyma mnie przy Sekrecie. Przepraszam :(

(czytasz = komentujesz) - bardzo proszę! :)





niedziela, 22 lutego 2015

Nowy rozdział w trakcie tworzenia!


Rozdział jeszcze dzisiaj. Wypatrujcie najpóźniej do godziny 20!
PS: jeżeli czytasz to opowiadanie, proszę skomentuj najnowszy rozdział. Jest to ważne, ponieważ komentarzy z każdą notką mniej, a wyświetleń przybywa dość dużo. Chcę się po prostu upewnić, ilu mam czytelników :)

sobota, 14 lutego 2015

Notka na blogu IMAA pojawi się już dzisiaj w okolicach godziny 22.
Notka Sekretu pojawi się w najbliższych dniach, ze względu na jutrzejszy wyjazd.

Jeżeli chcesz być zawsze na bieżąco z informacjami o nowych notkach itp. zapraszam do śledzenia mojego profilu na tt, gdzie jestem codziennie. Nie musicie mieć konta na tt, by przeglądać to, o czym piszę. Wystarczy czytać moje tzw. tweety.

Link do profilu: https://twitter.com/SilShine_Real

Profil znajdziecie również po prawej stronie bloga. 

Silver.

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 6

Na wstępie szczerze przepraszam za tak dłuuuuuugą nieobecność na blogu. Powiem szczerze, że nie bywałam na nim za często, a komentarze przeczytałam w miniony weekend. Dziękuję za tak wspaniałe komentarze i witam kolejnych czytelników!
Moja długa nieobecność zakończyła się, teraz będę mieć więcej czasu na pisanie, bo zbliżają się ferie (tak mam jako ostatnia), a półrocze w szkole już minęło. Nieco luzu, ale na pełne wyluzowanie nie ma co liczyć. Tak więc powracam. Miłego czytania!




Przez całą drogę do kanałów żółw niósł dziewczynę na rękach. Zgrywał prawdziwego twardziela. No cóż, jego umięśnione ciało mówiło samo za siebie... Mimo to uwagę nastolatki przykuło przegryzanie warg przez niebieskookiego.  W końcu nie wytrzymała.

- Dlaczego ty tak...?

- To znaczy jak?

- No twoje usta... Znaczy wargi dokładniej...

- Nie rozumiem.

- To z bólu? - spytała spoglądając na jego zabandażowane ramię.

Żółw przystaną, wcześniej odstawiając Sirię i złapał się za obolałe miejsce, przysłaniając je ręką. Spojrzał na dziewczynę błagalnym wzrokiem, jakby prosił o zakończenie tematu.

- Jest już lepiej. Rana się goi.

- A jednak wciąż... dlaczego Raphael jest taki agresywny? Nie lubicie się? Jesteście braćmi.

- Proszę skończ! - uniósł się.

Wtedy Siria zamilkła.

- Przepraszam. Poniosło mnie. - opamiętał się, a po chwili dodał: - Za zakrętem jest wejście do kanałów. - po czym ruszył przed siebie.

~*~

- Tylko wy tu mieszkacie?

- Tak. Idealne miejsce, nieprawdaż?

- W sumie nie jest złe. Zapach nieciekawy, ale sam wygląd waszego domu jest... cudowny. Aż trudno jest mi wyobrazić, jak w takich kanałach można zbudować coś takiego.

- Donatello zawsze miał dziwne pomysły, ale ten mu się udał. - zaśmiał się żółw.

Po kilku minutach...

- Musimy przebrnąć przez ten kanał. Woda jest dość głęboka. Fakt, jest w miarę czysta.

- Będziemy pływać?

- Nie mamy wyboru.

- Ale mamy problem. Ja nie umiem.

- Oh, naprawdę?

- Nie moja wina. Nie miał mnie kto uczyć.

- W takim razie wskocz mi na plecy. Jakoś dopłyniemy...

~*~

W tym samym momencie Donatello siedział w warsztacie i pracował nad substancją, która przyspieszyłaby leczenie Leonarda. Brązowooki miał najlepszy kontakt z Leo z całego rodzeństwa. Bardzo dbał o najstarszego brata i trzymał się z nim. Zawsze był gotowy nieść mu pomoc, którą również otrzymywał w zamian. Miał nadzieję, że i tym razem mu pomoże.

~*~

Michelangelo jak to zwykle bywało zanudzał się na śmierć. Co kwadrans z postanowieniem "koniec leniuchowania" sięgał po swoje ulubione komiksy, po czym czytał je po raz n-ty, by kilka minut później ponownie rzucić je w kąt i leniuchować. Nie miał nawet ochoty wkurzać Raphael'a.Nie po tym, co miało niedawno miejsce. Najmłodszy z braci nadal odczuwał napiętą atmosferę w domu. Wszyscy próbowali ochłonąć po wybryku Raph'a i dać mu do zrozumienia, żeby w końcu się ogarnął.

Nawet Mistrz Splinter był dla niego oschły. Podczas dzisiejszego śniadania nie spojrzał ani razu na syna, olał go totalnie.

A Raphael?

On jak zwykle miał wszystko gdzieś. Przywykł do tego, że często kogoś denerwuje (wkurza mówiąc jego językiem) tak więc nie przejmował się zbytnio panującą atmosferą. Z własnego doświadczenia wiedział, że za kilka dni im przejdzie.

~*~

Leonardo i Siria wreszcie dotarli na miejsce. Od razu obydwoje zasiedli na najbliższej kanapie. Michelangelo zauważywszy brunetkę, natychmiast do niej podbiegł, przyklęknął i ujął jej dłoń.

- Zostaniesz tutaj z nami? PROSZEEEEEEEEEEEE....................

- Ehm.... Mikey...

- SIRIA PROSZĘ JESTEŚ WSPANIAŁA. ZNAMY SIĘ KILKA DNI ALE WIEM, ŻE JESTEŚ ODLOTOWA!

- Michelangelo przymknij się! - wrzasnął Raphael.

- Ale ja muszę wrócić do swojego świata. - odparła spokojnie z lekkim uśmieszkiem.

- I tak nigdzie się nie wybierzesz. - wtrącił się Donatello. - Portal jest tymczasowo zamknięty. Właśnie mówią o tym w wiadomościach. W najbliższym czasie nikt nie może łączyć się z ludzkim światem. Przykro mi.

- To jakaś poważna sprawa? - spytał zaniepokojony Leonardo.

- Być może.Odpowiednie organy już się tym zajmują, ale i tak mogą nas wezwać na miejsce.

- To znaczy, że nie wrócę do domu? Do mojego świata?

- Nie teraz. Będziesz musiała tutaj pozostać.

- TAK, JEST!, SIRIA ZOSTAJE! HHHHHUUUUURRRRRAAAAAA!!! - wrzasnął Michelangelo. Po chwili zaczął z wygłupów dziwnie tańczyć, jedząc pizzę.

Tak... to był zdecydowanie nasz Mikey.

~*~

Po kilku godzinach, tak jak Donnie przypuszczał, wezwano żółwie na miejsce. Tłum gapiów wykrzykiwał hasła: "Co z portalem?" lub "To znowu wina Shreddera!". Bohaterowie starali się nie zwracać na to uwagi i zająć się swoją robotą. Było jednak trochę ciężko...

Donatello wyciągnął z torby swojego laptopa i podłączył go do niewielkiej kwadratowej maszyny, którą zawsze bada się portal. Mrucząc coś po nosem skupił się odczytywaniu pojawiających się na monitorze danych.

Po około 30 minutach znane były wstępne przyczyny niedziałania portalu.

- Problem tkwi w ludzkim świecie. - pokręcił głową Don.

- To musimy go rozwiązać! - odparł Leo.

- Najpierw, to zmuszony jestem jakoś odpalić ten portal.

- W takim razie, co z Sirią? - spytał Mikey.

- Zostanie z nami. W kanałach. O ile zechce.

- Byłoby mi niezmierni miło. - odpowiedziała nieśmiało.

- W takim razie uzgodnione. - uśmiechnął się Leonardo.




piątek, 6 lutego 2015

Notka pojawi się 07.02.2014 na 100% - ponieważ ustawiłam funkcję: automatyczne dodawanie notek. Na IMAA jest to samo i rozdział również pojawi się w tym samym terminie.

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 5

- Trzeba go opatrzyć. Przynieście apteczkę.

- Leo, ja... ja...

- Daruj sobie Raph! - odtrącił go Don.

- To nie było specjalnie. Niechcący...

- Jasne. A to wgłębienie w jego ramieniu, niemal dziura na wylot. Niechcący!? - wrzasnął tym razem.

- Ja naprawdę...

- Zejdź mi z oczu!

Raphael spuścił głowę i w milczeniu udał się do innego pomieszczenia, które znajdowało się na piętrze. Sądzę, że był to jego pokój. Zamknął się w nim, ponieważ trzaskanie drzwiami było słychać na dole.

Tymczasem Leonarda ułożono na kanapie i do pasa przykryto kocem.

- Nic ci nie jest stary? - spytał drżącym głosem Michelagnelo, jednak Leo nic nie odpowiedział.

- Wyliże się. - Donatello położył rękę na ramieniu "pomarańczowego" żółwia.

- To wyglądało naprawdę groźnie. Czy Raphael tak... - spytałam niepewnie. - On zawsze tak reaguje?

- Jest strasznie wybuchowy i nerwowy. Łatwo wyprowadzić go z równowagi i wkurzyć. Nienawidzi Leonarda. - przyznał Donnie.

- To jest między nimi aż tak źle? Przecież to bracia.

- No cóż. Mają tak od najmłodszych lat. Często się kłócą, ale do takiej sytuacji... nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek doszło.

- Musi być tego jakiś powód. Coś musiało się stać. Nie zachowują się wobec siebie normalnie.

- Próbowałem załagodzić konflikt pomiędzy moimi synami. Na próżno. - westchnął Splinter.

- Od kiedy to trwa?

- Niemal od zawsze. Zaczęło się, kiedy byli jeszcze mali.

~*~

- Dobrze się czujesz? - przykucnęłam obok Leonarda.

- Lepiej, dziękuję. - usiadł powoli.

- To co zrobił Raphael... nie umiem w ogóle tego określić.

- Rozumiem. U niego to normalne.

- Normalne!? Wbił ci... wbił to... to coś w twoje ramię!

- Jest trochę nerwowy.

- Trochę?

- Jak się pozbieram, to sobie wszystko wyjaśnimy. Chodźmy teraz do reszty.

~*~

Z kanałów wyszłam dość późno. Była godzina chyba przed północą. Przyznam, że nie czułam się dość bezpiecznie wracając w samotności. Chociaż szłam główną ulicą, bo do hotelu aż tak daleko nie miałam, latarnie oświetlały całą drogę, nielicznie przechodnie w oddali... jednak i tak zapadł mi w pamięci tamten dzień, w którym po raz pierwszy znalazłam się w Danville i już spotkały mnie nieprzyjemne sytuacje. Na całe szczęście był Leonardo...

Kolejnego dnia...

Zaraz po obudzeniu się podeszłam do okna. Widok, z jakim się spotkałam nie bardzo mnie ucieszył. Lało jak z cebra, dodatkowo termometr (na który zerknęłam kątem oka) wskazywał ujemną temperaturę. Z dnia na dzień zrobiło się tak zimno. Dlaczego? Czy tutaj warunki pogodowe tak strasznie ulegają zmianie?

Na moje nieszczęście nie miałam w co się ubrać. Panujący mróz z dodatkiem silnej ulewy, to najgorsze, co mogło mnie w najbliższym czasie spotkać. Nie miałam jednak wyboru i ubrana w cienkie ciuchy wyszłam na zimno, w poszukiwaniu portalu do ludzkiego Danville.

Cała przemoknięta i zziębnięta szłam dalej. Nie mogłam się poddać. Zresztą, w hotelu zameldowana byłam tylko na kilka dni. Jutro i tak musiałabym się wymeldować...

Mijałam kolejne ulice. Mieszkańcy chowali się do budynków, miałam wrażenie, że niedługo tylko ja sama będę na świeżym powietrzu. Fakt faktem, zapach deszczu należał do jednego z moich ulubionych, jednak nie za specjalnie rozkoszowałam się nim w tamtej chwili.

~*~

Wkrótce na głównej ulicy byłam dosłownie tylko ja. Czułam się osamotniona, ludzie pukali się w głowy widząc moja osobę idącą jak na śmierć, w dodatku przemoczoną. Żadne jednak nie zaproponowało pomocy. Dlaczego? Okey, rozumiem. Dla nich może jestem człowiekiem, ale nim nie jestem. Eh... to skomplikowane.

Skręciłam w boczną uliczkę. Zdałam się na instynkt. "To musi być tutaj".

Zbliżyłam się do wysokiego na kilkadziesiąt metrów muru. Poczęłam dotykać kamieni, pukać, starać się popchnąć szukając ukrytego włącznika. To jednak nic nie dawało.

"A może się pomyliłam"? - przyszło mi na myśl, kiedy bezsilna osunęłam się na ziemię. Byłam już wykończona tym wszystkim. I jak ja teraz wrócę do domu?

Nagle zauważyłam, jakby w oddali przemknęła postać.

Przetarłam oczy.

Nikogo nie było.

Co u licha!?

Wtem ktoś zeskoczył z góry. Krzyknęłam i wyciągnęłam rękę, by użyć jakiejkolwiek mocy, jednak w ostatniej chwili się powstrzymałam.

- Leonardo? - powiedziałam cicho.

Żółw przykucnął, wziął mnie na ręce i szepnął:

- W takim stanie nie możesz wracać. - po czym zabrał mnie z powrotem do kanałów.

_____________________

Drodzy Czytelnicy!

Za parę dni upragnione (mam nadzieję, że dla Was też) Święta Bożego Narodzenia.

Życzę Wam, abyście tego dnia zażegnali smutki, czas spędzili w szczęściu, radości wraz z rodziną. Aby te święta minęły Wam bezpiecznie (jak i zbliżający się Sylwester). Mam nadzieję, że spotkamy się w Nowym Roku w takim samym składzie, jak teraz - mimo, iż niektórzy pewne rozdziały w swoim życiu postanowili zamknąć. :)

PS: W rozdziałach nie zawsze będę używać tych kolorów (oznaczały, kto co mówi). Będę je stosować tylko wtedy, kiedy w danym rozdziale będzie występować kilka osób i może się nam to trochę pomieszać. :)